Premiera rozwinięcia gry Dying Light: The Following została ustalona na 9 lutego, jednakże już teraz miałem okazję wskoczyć do gry, dzięki uprzejmości Techlandu. The Following zdecydowanie nadaje tempa rozgrywce. Dostajemy w nasze ręce teren tak duży, jak w podstawce i udaje nam się wydostać po za miasto Harram, w którym wciąż panuje wszechobecny wirus.
Jeżeli ktoś nie grał w Dying Light, jest to gra osadzona w czasach dzisiejszych, przytwierdzona do apokaliptycznej wizji pojawienia się wirusa, zamieniającego ludzi w zombie. Miasto w którym przyszło nam „zamieszkać” jest objęte kwarantanną i raz na czas zrzucane są dostawy żywności i świeżej wody dla tych, co przeżyli.
W dodatku wcielamy się ponownie w postać Kyle’a Crane’a, który swoimi umiejętnościami [parkour], potrafi uciec niejednemu zombiakowi i sprawić sporo kłopotów, obecnym na każdym kroku bandytom.
[su_frame][/su_frame]
We wstępie The Following dowiadujemy się o pewnej osadzie, tuż za granicami miasta. Pogłoski powiadają, że udało im się wirusa opanować. Właściwie to ludzie w niej są całkowicie odporni! Brakuje nam Antyzyny – środka spowalniającego działanie wirusa. Jeżeli czegoś nie zrobimy, to po nas! Wyruszamy więc na wyprawę, szlakiem przemytniczym i właśnie w taki sposób rozpoczyna się nasza przygoda w dodatku.
Twórcy gry zastrzegają, że zdecydowanie nie jest to DLC. Obiecano nam przynajmniej 10 godzin dodatkowej rozgrywki. Będziemy mieli okazję dostać w nasze ręce kilka ciekawych dystansowych broni – kusza i pistolet maszynowy! Dużą częścią gry jest montaż i dbałość o naszą nową zabawkę: Buggy! Jest to nowy pojazd wprowadzony do rozgrywki, który będziemy mogli w pełni modyfikować, ulepszać i nadawać mu wyjątkowy wygląd. W tym przypadku parkour, czyli możliwość skakania po dachach budynków traci na znaczeniu, jednakże wciąż się bardzo przydaje.
W mojej ocenie twórcy gry, stworzyli dość sporo otwartej przestrzeni, żebyśmy mogli totalnie się wyszaleć, demolując zombiaków na naszej drodze. Buggy posiada system Nitro – czyli dopalacze, dzięki którym możemy skutecznie unikać zagrożenia np. w nocy. Jednakże jest jeden minus. Musimy podczas naszej podróży uzupełniać paliwo i naprawiać uszkodzone części, żeby utrzymać nasz pojazd w dobrej kondycji. Najlepiej sprawdzać przydrożne pojazdy i okoliczne stacje benzynowe, których wiele nie ma.
[su_frame][/su_frame]
Twórcy dodali do gry wiele schematów i możliwości rozwoju nowych broni. Zdecydowanie warto sprawdzać wszelkie zakamarki, eksplorować świat i sprawdzać każdą skrzynię, szafkę oraz kosze na śmieci 😉 Nie zabraknie również easter eggów! Ale obecnie nie zdradzę wam szczegółów.
Fabularnie Dying Light: The Following zdecydowanie wciąga, przynajmniej pierwsze 2 godziny rozgrywki. Nie miałem okazji sprawdzić całego dodatku, dlatego też nie wystawie jej żadnej oceny. Mogę jedynie powiedzieć, że wątek fabularny jest dobrze osadzony i wrzuca nas dość szybko w wir wydarzeń.
Graficznie gra stoi na wysokim poziomie. Osobiście zwróciłem uwagę na kilka rzeczy. Prowadzone dialogi są bardzo dynamiczne. Bohaterowie niezależni podczas rozmowy, przeważnie coś robią, kręcą się, nawiązują do postaci stojących obok, klepią nas po plecach lub podają rękę przy tym się krzywo uśmiechając. Ma człowiek wrażenie, że postacie mają swój unikalny charakter.
Po wyjściu gry na rynek, zdecydowanie będę chciał zdobyć soundtrack z tej gry. Muzyka i udźwiękowianie wprowadzają nieziemski klimat. Nie ma sytuacji, przynajmniej w tej części gry, że muzyka nie pasuje do otaczającego nas zagrożenia.
Słowem podsumowania, chcę was zachęcić do sięgnięcia po Dying Light: The Following. Jeżeli nie graliście w podstawkę, a lubicie klimaty zombie i apokaliptyczne wizje świata, to zdecydowanie warto sięgnąć po ten tytuł. Ostatnimi czasy polscy deweloperzy gier komputerowych pozytywnie nas zaskakują, produkcjami wysokich lotów. Życzę tej grze powodzenia po premierze, a wam przyjemnej rozgrywki!
Stworzyłem dla was przegląd przedpremierowy gry:
Rivid